RakPiersi  >  Aktualności  >  Publikacje  >  Prasowe  >  Rak piersi u Polek

Publikacje



 
26/02/2003

Rak piersi u Polek

_NOT_EXISTS
Drukuj
Wyślij na adres e-mail
A A A




Co dziesięć lat z mapy Polski za sprawą raka piersi znika pięćdziesięciotysięczne miasto kobiet.

Mogłoby być lepiej:

Polki chorują na ten nowotwór znacznie rzadziej niż Amerykanki, a jednak umierają z jego powodu częściej niż kobiety w USA. - Na Zachodzie czy w USA u 70 procent chorych kobiet leczy się niewielkie nowotwory w pierwszym stopniu zaawansowania, a u nas tak wcześnie trafia do lekarza średnio 12 procent chorych - mówi dr Tadeusz Pieńkowski, Kierownik Kliniki Nowotworów Sutka w Centrum Onkologii w Warszawie.

- Każdego roku na raka piersi zapada 10 tys. Polek i z powodu tego nowotworu umiera 5 tys. pacjentek - mówi dr Pieńkowski. - A więc 50 proc. tych, które zachorowały. A w USA i Skandynawii - 30 proc. W Polsce dałoby się uratować rocznie dwa i pół tysiąca kobiet. Za to, że tak się nie dzieje, w 80 proc. odpowiada zbyt późna diagnoza.

My się spóźniamy

Winą w dużej mierze obarcza się same kobiety. Zarzuca im się, że nie odwiedzają choćby co dwa lata ginekologa, że same nie badają sobie piersi, że nie robią mammografii. Według dr. Pieńkowskiego wiele z nich po prostu boi się diagnozy albo nie wierzy w skuteczność leczenia.

- Większość guzków ma łagodny charakter. W dziewięciu przypadkach na dziesięć nie będzie to rak - uspokaja dr Pieńkowski. Jeśli jednak wykryje się taki guzek w piersi, trzeba natychmiast zgłosić się do swojego lekarza, który skieruje na mammografię (prześwietlenie piersi) lub USG. Jeśli dalej będzie miał wątpliwości, zaleci zrobienie biopsji podejrzanej tkanki (próbkę oddaje się do zbadania patomorfologowi). To badanie rozstrzyga, czy jest nowotwór, czy go nie ma.

Lekarze powtarzają, że najważniejsza jest samokontrola piersi.

Warto ją zacząć począwszy od dwudziestych urodzin i regularnie badać piersi co miesiąc już przez całe życie. Początkowo nie jest to takie proste, zwłaszcza dla kobiet, których piersi mają strukturę gruczołową (są niejednorodne). Tak jest u kobiet młodych oraz u starszych, w okresie menopauzy stosujących hormonalną terapię zastępczą. Estrogeny sprawiają bowiem, że piersi dłużej wyglądają młodo.

Kiedy zna się swoje piersi, można wyczuć każdą zmianę, nawet wielkości ziarnka pieprzu. Piersi przynajmniej raz w roku powinien zbadać lekarz. Tego trzeba się domagać.

- Młodsze kobiety pomiędzy trzydziestym a trzydziestym piątym rokiem życia (zwłaszcza jeśli na raka piersi lub jajnika chorowała ich matka, babka, siostra) powinny przynajmniej raz na dwa lata zrobić ultrasonograficzne badanie piersi. Dzięki temu badaniu bardzo doświadczony lekarz może wykryć nawet minimalne zmiany - radzi prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie.

- Badanie podstawowe to mammografia. USG jest badaniem uzupełniającym - mówi dr Pieńkowski.

Lekarze przegapiają niebezpieczeństwo

To, że kobiety o siebie nie dbają, to tylko część prawdy. Lekarze też nie są bez winy.

Oto przykład. Do lekarza pierwszego kontaktu przychodzi pani, u której nigdy wcześniej nie rozpoznano choroby nowotworowej, i skarży się, że dokucza jej ból pleców i "łupanie w kościach". - A może to korzonki? A może to reumatyzm? Może nerwoból? - padają kolejne podejrzenia. Po pół roku miotania się pomiędzy internistą, ortopedą, reumatologiem i neurologiem okazuje się, że kobieta ma zaawansowanego (rozsianego) raka piersi, a bóle w krzyżu to nie korzonki, tylko odległe już przerzuty do kości - mówi prof. Szczylik.

Plecy - podobnie jak którakolwiek inna część ciała - mogą boleć ze stu różnych powodów. Ale wśród tych stu może być nowotwór. Tego nie wolno przegapić.

- Każdy lekarz bez względu na powód wizyty pacjenta powinien przede wszystkim wyeliminować to, co niesie ze sobą największe zagrożenie. Niestety wielu lekarzy pierwszego kontaktu nawet pod uwagę nie bierze, że przyczyną pozornie błahych niedomagań pacjenta może być rak - mówi prof. Szczylik.

- Niewyszkolenie lekarzy rodzinnych jest niewątpliwym problemem - dodaje dr Pieńkowski.

Skuteczne leczenie nie dla wszystkich jest łatwo dostępne.

- Co roku część kobiet, u których w porę wykryje się nowotwór, i tak umiera tylko dlatego, że nie wykorzystuje się w pełni dostępnych dziś metod leczenia - mówi dr Tadeusz Pieńkowski. - Wiele pacjentek z rozpoznanym nowotworem operuje się w szpitalach nieonkologicznych. Na dalsze leczenie - radioterapię, chemioterapię - powinny zgłosić się do poradni onkologicznej. W praktyce zdarza się, że albo pacjentka zwleka z tą wizytą, albo termin zabiegu zostaje jej wyznaczony dopiero za trzy, cztery miesiące (bo są kolejki). A w tym czasie mimo zabiegu chirurgicznego rak zdąży już dać przerzuty.

Ideałem byłoby, gdyby leczenie onkologiczne odbywało się w jednym miejscu, tak by chirurg, radiolog, lekarz zajmujący się chemioterapią łatwo mogli się ze sobą komunikować. W Polsce tak się dzieje tylko w dużych ośrodkach onkologicznych. W małych miastach jest znacznie gorzej.

Nie doceniamy mammografii?

Nie ulega już dyskusji, że mammografii trzeba się poddawać okresowo po ukończeniu czterdziestu lat. A ile z nas pamięta o tym, by regularnie robić to badanie?

Ze skierowaniem od lekarza mammografia jest bezpłatna. Bez skierowania kosztuje 80-110 zł.

Mammografia pozwala na wykrycie małych zmian, często niewyczuwalnych w dotyku. Uwaga! Obraz na kliszy powinno oglądać zawsze dwóch lekarzy niezależnie. Wiarygodność wyniku w dużej mierze zależy od sprzętu. Mammograf pracujący na pełnych obrotach po trzech latach nadaje się do wymiany. Nowocześniejszy sprzęt dostarczy mniejszej dawki promieniowania i da na kliszy lepszy, bardziej wyraźny obraz.

W Stanach Zjednoczonych i w niektórych krajach zachodnich funduje się wszystkim kobietom, które ukończyły pięćdziesiąt lat, regularne, powtarzane zwykle co roku do półtora roku badania mammograficzne. Jest to kosztowne, ale firmy ubezpieczeniowe umieją liczyć. Wiedzą, że dzięki temu zaoszczędzą na dużo droższym leczeniu zaawansowanej choroby.

Onkologom marzyłby się taki program badań przesiewowych także w Polsce.

- Pozwoliłby on uratować życie przynajmniej jednej trzeciej chorych. Wiele zależy od samorządów - one mogłyby współfinansować te badania. Jednak aby takie działanie miało sens, nie może być jednorazowe - mówi dr Pieńkowski.

- Pieniądze na badania przesiewowe kobiet po pięćdziesiątce zwróciłyby się za siedem-dziesięć lat - przekonuje prof. Szczylik.

No dobrze, ale czy kobiety przed pięćdziesiątką też powinny robić sobie mammografię? A jeśli tak, to jak często?

Do tej pory powątpiewano w skuteczność takich badań w młodszym wieku. Z badań robionych w Skandynawii i Stanach Zjednoczonych wynikało, że o ile dzięki regularnej mammografii śmiertelność wśród kobiet po pięćdziesiątce spadała o 34 procent, to u tych młodszych spadek śmiertelności był niewielki. Jednak przed rokiem opublikowano wyniki badań przeprowadzonych wśród 26 tysięcy kobiet między trzydziestym dziewiątym a czterdziestym dziewiątym rokiem życia. I okazało się, że regularne kontrole mammograficzne w tej grupie pozwoliły zmniejszyć umieralność na raka piersi blisko o połowę.

- Laszlo Tabar, światowy autorytet w dziedzinie onkologii, przedstawił w marcu dowody na to, że mammografia przesiewowa ma sens również u kobiet bardzo młodych, trzydziestopięcioletnich. Te badania powinno się jednak wykonywać częściej, nawet co pół roku - mówi prof. Szczylik. Tabar doszedł do takiego wniosku na podstawie trwających szesnaście lat badań z udziałem 77 tysięcy kobiet. Być może powodem dotychczasowych niepowodzeń w badaniach przesiewowych u kobiet młodszych było to, że były one zbyt rzadko badane.

Profilaktyka

Rakiem piersi najbardziej zgrożone są kobiety, u których w bliskiej rodzinie występował ten typ nowotworu lub rak jajnika - chorowała matka, siostra, ciotka, babka, i to przed pięćdziesiątym rokiem życia. Do pewnego stopnia przed złośliwym nowotworem piersi chroni macierzyństwo, zwłaszcza jeśli pierwsze dziecko urodzi się tuż po dwudziestym roku życia. Wiadomo też, że częściej na tę chorobę zapadają kobiety otyłe.

- Przyczyna zachorowania na raka piersi jest nieznana. U osiemdziesięciu procent chorych nie stwierdza się żadnych czynników ryzyka - mówi dr Pieńkowski.

Niestety wciąż nie ma profilaktycznych leków dla kobiet zagrożonych rakiem piersi. Nadzieja pojawiła się wraz z wynikami badań nad selektywnymi modulatorami receptorów estrogenowych (SERM).

Badania nad tamoksyfenem i raloksyfenem - lekami, które dotąd stosowano jedynie w leczeniu osteoporozy i raka piersi - wskazują, że mogą one również zabezpieczać przed tą chorobą. Tygodnik "Science" doniesienie to wymienił wśród dziesięciu największych wydarzeń naukowych ubiegłego roku.

Tamoksyfen stosuje się od roku 1969 w leczeniu chorych na raka piersi. Zmniejsza on ryzyko nawrotu choroby u kobiet po chirurgicznym usunięciu piersi.

Ubiegloroczne wyniki badan pokazaly, ze tamoksyfen moze takze zapobiegac powstawaniu raka piersi u młodych, zaledwie trzydziestopięcioletnich kobiet obarczonych z przyczyn genetycznych (rak piersi w rodzinie) duzym ryzykiem wystąpienia tej choroby.

Badania nad tamoksyfenem jako lekiem profilaktycznym prowadzono od roku 1992. Wzięło w nich udział 13.388 ochotniczek - mieszkanek Stanów Zjednoczonych i Kanady w wieku powyżej trzydziestu pięciu lat, należących do grupy ryzyka, u których nigdy wcześniej nie stwierdzono raka piersi. Wyniki te nie zostały potwierdzone przez naukowców brytyjskich i włoskich, którzy prowadzili podobne badania. Stany Zjednoczone są jedynym krajem na świecie, w którym tamoksyfen dopuszczony jest jako lek w profilaktyce raka sutka. Stosowany jest tam u kobiet z grup wysokiego ryzyka.

- Tamoksyfen przedłuża życie milionom kobiet na całym świecie, nawet o kilka - kilkanaście lat. Wieloletnie profilaktyczne przyjmowanie tego leku jest jednak związane z ryzykiem: wiadomo na przykład, że zwiększa zagrożenie rakiem trzonu macicy. Nie ma pewności, czy profilaktyka tamoksyfenem da większe szanse na przeżycie kobietom, które mimo przyjmowania leku i tak zachorują - mówi dr Pieńkowski.

- Warto rozważyć, czy jest sens podawać lek milionom kobiet, które i tak nie zachorują. Może lepiej te same pieniądze i energię przeznaczyć na wczesne wykrywanie nowotworów u kobiet - dodaje dr Pieńkowski. Bo wcześnie wykryty rak piersi jest całkowicie uleczalny.

Jest jeszcze jeden lek - raloksyfen - stosowany dziś do leczenia osteoporozy. Istnieją dane naukowe mówiące o tym, że może on zapobiegać rakowi piersi: kobiety przyjmujące go chorują około pięćdziesięciu procent rzadziej, podobnie jak po tamoksyfenie. Poza tym raloksyfen nie zwiększa ryzyka nowotworu trzonu macicy. Trwają badania mające potwierdzić skuteczność tego leku w profilaktyce raka piersi.

--------------------------------------------------------------------------------
Kobiecy rak numer jeden

Nowotwór złośliwy piersi to w wielu krajach świata, także w Polsce, rak, na który najczęściej chorują kobiety. Zwykle atakuje pomiędzy pięćdziesiątym a sześćdziesiątym rokiem życia. - Przeważająca większość chorych, które z zaawansowanym nowotworem trafiają do Centrum Onkologii w Warszawie, to panie pomiędzy pięćdziesiątym a sześćdziesiątym rokiem życia. Wśród nich rak piersi zbiera największe żniwo - mówi dr Pieńkowski. Nie leczony rak piersi zawsze kończy się śmiercią w ciągu trzech lat.

Zaawansowanie choroby

* I stopień - nowotwór ograniczony jest tylko do piersi, a jego średnica nie przekracza 2 cm, nie ma komórek nowotworowych w węzłach chłonnych.

* II stopień - rak ma średnicę 2 - 5 cm, komórki nowotworowe są już w węzłach chłonnych najbliższych piersi.

* IIII stopień - przekracza granice piersi (nacieka okoliczne tkanki), jego średnica jest większa niż 5 cm i zajęte są najbliższe węzły, albo nowotwór jest mniejszy, ale za to zdążył już zaatakować odległe - np. pachowe, szyjne - węzły chłonne.

* IV stopień - odległe przerzuty najczęściej do wątroby i kości.


Szanse wyleczenia nowotworu

I stopnia - 80 proc.

II stopnia - 60 proc.

III stopnia - 20 proc.

IV stopnia - dwóch, trzech lat nie przeżywa więcej niż 2 proc. kobiet na całym świecie.


SAMOBADANIE

Stojąc przed lustrem dokładnie przyjrzyj się swoim piersiom. Każda niesymetryczność brodawek, zmiana podobna do alergii, zaczerwienienie, zmiana na skórze podobna do skórki pomarańczy mogą być znakiem ostrzegawczym, że dzieje się coś niedobrego. Pierś uciskaj dosyć mocno dwoma lub trzema palcami punkt po punkcie. Najpierw najbliższą okolicę brodawki, potem zataczaj koła zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Piersi badaj na stojąco, a także w pozycji leżącej. Nie zapomnij sprawdzić, czy nie ma zgrubień w okolicach węzłów chłonnych pod pachami.

Piersi trzeba badać co miesiąc, najlepiej po miesiączce. Jeśli już nie miesiączkujesz, to rób to zawsze tego samego dnia każdego miesiąca.

Ulotki z rysunkami jak badać piersi można dostać w poradniach onkologicznych. Specjalny fantom do nauki samokontroli pomoże ci nauczyć się badania własnych piersi. Możesz zrobić taki prezent swej córce - fantom można kupić w aptekach Centrali Framaceutycznej "Cefarm" za mniej więcej 7,50 zł.




Chore trafiające do lekarza Wieś Warszawa
I stopień zaawansowania 7 % 23 %
II stopień zaawansowania 42 % 37 %
III stopień zaawansowania 23 % 24 %
IV stopień zaawansowania 13 % 13 %
brak danych 5 % 3 %





Dane z 1990 r.z Centrum Onkologii w Warszawie

Testy genetyczne BRCA1, BRCA2

Wykrycie wadliwej kopii jednego z tych genów u kobiety oznacza zwiększone ryzyko zachorowania na raka piersi, nawet o 70 proc. Jednak spośród nosicielek uszkodzonych kopii genów BRCA1 lub BRCA2 większość jeśli w ogóle choruje, to w późniejszym wieku, po sześćdziesiątym piątym roku życia. Mutacje w obrębie tych samych genów BRCA1 i BRCA2 odpowiadają za dziedziczenie skłonności nie tylko do raka piersi, ale również do raka jajnika. Badanie genetyczne ma sens tylko wtedy, jeżeli chorował ktoś z najbliższej rodziny kobiety: matka czy siostra na raka piersi albo jajnika lub ojciec - na raka jelita grubego. Mężczyźni są również nosicielami mutacji i mogą ją przekazywać córkom.

AGNIESZKA FEDORCZYK

powrót
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady