Onkolodzy wracają do hypertermii
Hypertermia, czyli przegrzanie guza nowotworowego, staje się jedną z cenionych metod walki z rakiem.
Zastosowanie hypertermii zwiększa szanse na wyleczenie o 20-30 proc. - uważają uczestnicy odbywającego się w Katowicach I Kongresu Onkologii Polskiej. "To działa, jak położenie ręki na gorącym piecu - następuje koagulacja tkanki. Komórki nowotworu są po prostu gotowane. Już dawno zaobserwowano, że napromienianie chorych, którzy gorączkują, powoduje cofanie objawów choroby. Nie było jednak dość precyzyjnej aparatury do tego celu. Rozwój technologii umożliwił powrót do tej metody" - powiedział przewodniczący Komitetu Naukowego kongresu Bogusław Maciejewski.
Metoda może być stosowana w leczeniu nowotworów szyjki macicy, mózgu, prostaty, piersi i pęcherza moczowego.
"Urządzenie przypomina trochę kuchenkę mikrofalową, tylko zamiast komory mamy anteny, wprowadzane do narządu chorego. One nagrzewają za pomocą fal bardzo precyzyjnie i jednolicie całą objętość chorych tkanek maksymalnie do temperatury 42 stopni Celsjusza" - wyjaśnił dr Andrzej Wojcieszek z Centrum Onkologii- Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach.
Według Wojcieszka, hypertermia była przebojem wielu kongresów medycznych przed 10 laty. Później jednak okazało się, że ówczesne możliwości techniczne nie pozwalały dokładnie ustalić, gdzie jest granica nagrzewanej tkanki i jak ją oddzielić od zdrowej. Teraz, dzięki precyzyjnej aparaturze, jest to możliwe.
"W przypadku trudno wyleczalnych nowotworów, jeżeli możemy wyleczyć 20-25 proc. chorych i dzięki tej metodzie zwiększymy ten wskaźnik o 20 proc. - dochodzimy prawie do połowy. To olbrzymi postęp" - podkreślił Wojcieszek.
PAP, 15.09.2002 r.
Komentarze
powrót


