Dzienniki z okresu choroby Pani Stefanii z Gdańska

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
A A A

Szanowni Państwo!

Prezentuję Państwu swoje „dzienniki", które są maleńkim odzwierciedleniem tego, co czułam w trudnym dla siebie okresie życia...
W czasie swojego chorowania spotkałam się z wielką troską, solidnością i profesjonalizmem służby zdrowia. Jednak - wiele razy na własnej skórze odczułam brak odpowiedzialności, brak wiedzy, organizacji obsługi pacjenta co powodowało, że często cierpiałam więcej niż musiałam. Zdaję sobie sprawę, że reforma służby zdrowia, że brak pieniędzy, lecz często proste rozwiązania załatwiłyby sprawę.
Być może moje doświadczenia pomogą coś zmienić. Mam taką nadzieję.
Myślę też - i głównie dlatego piszę do Was, że moje przeżycia pomogą innym kobietom, dotkniętym chorobą nowotworową - jak ja - przejść przez to wszystko i odnalezć jeszcze dużo zwykłej radości. Jestem pewna, że podświadomość ma tu ogromne znaczenie: „Jestem wściekła, nie akceptuję tego, co jest we mnie chore, wyrzucę to z siebie - wierzę w to. Każdy może to zrobić na swój sposób; moja walka nie była tak łagodna jak piszę wyżej. Teraz dalej walczę, drugi rok - głównie z urzędami. ZUS w Gdańsku okazał się cudotwórcą -„ uleczył" mnie z choroby nowotworowej! Okazuje się, że po pięciu operacjach (3 onkologiczne), chemii i przy innych chorobach powstałych w wyniku choroby nowotworowej - osteopeni, depresji i ogólnemu wyniszczeniu organizmu teraz nadaję się do pracy bardziej niż wiele lat temu

. Od tego miesiąca nie mam już renty. Zabrano mi ją w trakcie leczenia w Woj. Przych. Onkologicznej. Właściwie sama siebie ukarałam, ponieważ rok temu mając rentę na stałe - wystąpiłam o wyższą grupę, otrzymałam ją lecz wszystko tylko na rok, orzeczenie takie wydał lekarz medycyny (!) całkowicie ignorując wniosek lekarza onkologa z Akademii Medycznej! Odwołałam się, jestem wzywana na kolejne komisje - biegły sądowy dopiero po dwu miesiącach od pobieżnego badania wydaje orzeczenie podtrzymujące decyzję lekarza ZUS-u. Wystąpiłam z nowym wnioskiem od lekarza onkologa o rentę, czekam.
Jednak znając obecną sytuację finansową i co nie jest tajemnicą - tendencje do zabierania rent - nie mam już dużej nadziei. Leczenie tyle kosztuje, mam trzy córki dwie studiują, mąż na zasiłku przedemerytalnym. Tak naprawdę - to nie mam już siły. Córka planowała otworzyć sklep - hurtownię odzieży w przyległym do naszego mieszkania lokalu (już 3 lata jest pusty - niszczeje, przetargi nie odnoszą skutku, jest za drogi ze względu na dużą piwnicę i nieatrakcyjne miejsce). Wystąpiłam do zarządu miasta o poszerzenie mojego mieszkania o ten właśnie lokal. Wszyscy byli za, oprócz pani wiceprezydent (moje mieszkanie i wym. lokal kiedyś były całością). Jedna z moich córek również przebywa na rencie, obie mamy prawo do dodatkowej powierzchni mieszkalnej. Niestety i ta sprawa jest załatwiona negatywnie. Nie wiem co robić. Czuję się pokrzywdzona przez los i osamotniona jak nigdy dotąd. Okazuje się, że walka z chorobą to jedno a walka z urzędami to zupełnie co innego.
Tak naprawdę to nie chciałam tego wszystkiego pisać, proszę mi wybaczyć. Zapewniam, że „dzienniki" są dużo radośniejsze. Dziękuję za poświęcenie mi uwagi. Jeśli znajdzie się ktoś kto podpowie mi jak dalej... Będę ogromnie wdzięczna.
Nie ukrywam, że marzeniem moim jest aby ktoś zechciał wykorzystać moje „dzienniki" do druku, bardzo by mi to pomogło.

Pozdrawiam,
Stefania z Gdańska (l. 45)
wrzesień 2001




Imiona zostały zmienione

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady