Dzienniki z okresu choroby Pani Stefanii z Gdańska

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
A A A

niedziela, maj 99
długi spacer, podziwiam magnolię,
spotykam Krystynę, rozmawiamy, rozmawiamy... jak dawniej,
kiedy widzę jej łzy - żartuję: kiedy już załatwię sobie protezy, to takie, że następnym razem najpierw będzie „szedł" mój biust, potem ja,
śmiejemy się, jak kiedyś... jaki piękny dzień!
jeśli myślę o Krystynie zawsze nasuwają mi się bardzo miłe wspomnienia - kilka lat temu nasze rozmowy nie miały końca, teraz myślę, że byłam wielką egoistką, nieraz pomogła mi, chyba nie zawsze wiedziała jak bardzo...
ciepła, bezpieczna atmosfera ich domu - jestem pod urokiem całej jej rodziny

wtorek, maj 99
czekoladki (i uśmiech) od - sąsiadki, cieszy się, że wracam do zdrowia, jak miło!

czwartek, maj 99
jestem na sali rehabilitacyjnej: ciasno, duszno, na jednym z dwu łóżek leżę i ćwiczę,
pojęcia nie mam jak ma to wyglądać, coś mi tu nie pasuje, po ćwiczeniach pytam magistra rehabilitacji jak mam jeszcze ćwiczyć w domu, odpowiedz jest rozbrajająca: „nie wiem, przyznam się, że temat po mastektomii mnie nie interesuje", czuję się trochę osamotniona!

piątek, maj 99
podjęłam decyzję: nie wracam na salę rehabilitacyjną, gdzie właściwie nie wiedzą jak mi pomóc, szukam dalej pomocy, cały ten cyrk z czekaniem w kolejce do pani kierownik - na nic!
dni mijają...

poniedziałek, maj 99
sprawa rehabilitacji nadal nie załatwiona, już w innym miejscu - trzecim czekam w kolejce aby zapisać się na termin: stan po poważnej operacji, decyzja lekarza: szybko - za dwa tygodnie (!)
na razie bardzo pomaga mi Paweł, masuje chore miejsca, przynosi mi ogromną ulgę ...
przy okazji - lekarz stwierdza - zabieg źle wykonany, zerwany mięsień zębaty - bóle barku biorą się z tego, kieruje mnie na wykonanie „pamiątkowego" zdjęcia dla studentów: „jak nie należy"...

wtorek, maj 99
odkryłyśmy kawiarenkę, z Dominiką i zakupami siedzimy - zmęczone, pijemy kawę, mówimy o marzeniach, podziwiamy nowy wystrój: dyskretny, interesujący, w tle - przyjemna muzyka... postanawiamy tu wracać

czwartek, maj 99
po kolejnej rehabilitacji czuję się coraz lepiej, ręka jest spuchnięta lecz mniej boli, po zabiegu postanowiłam załatwić sprawę protez, niestety wybieram najtańsze, dwie - pomimo pomocy z Kasy Chorych - to już spory wydatek, tym bardziej, że trzeba kupić nowe staniczki...

piątek, maj 99
Magda jest bardzo zadowolona z prezentu urodzinowego - dostała czapsy do jazdy konnej, uwielbia jazdę konną, zresztą nie tylko - rower, tenis, narty, koszykówkę również... jest ogólnie sportowo uzdolniona, warto by w nią zainwestować (gdyby nie ten wieczny brak pieniędzy...)

środa, maj 99, Dzień Matki
Magda zdaje egzamin do szkoły średniej, idzie nowy okres w życiu Magdy...
jedziemy z kwiatami do mamy Pawła - jest tak miło,
moja teściowa jak zwykle elegancka, dowcipna, jak zwykle okazuje mi wiele ciepła i troski...
w domu - na stole tort, róże, dzieci uśmiechają się, żadnych kłótni... piękny dzień!
patrząc na moje dziewczynki myślę: właściwie spełniły się moje najważniejsze marzenia - kiedyś, jeszcze jako młoda mężatka marzyłam o trzech dziewczynkach, teraz mam je przy sobie, patrzę na nie - są naprawdę ładne, udane,
tak - te marzenia z całą pewnością spełniły się

czwartek, maj 99
dzisiaj pracuję nieco przy komputerze, ostatnio coraz częściej,
klienci dzwonią od czasu do czasu, to dobrze, leczenie kosztuje...
nie wiem skąd te myśli, jednak mnie dopadły... "wszyscy jesteśmy częścią ludzi, których spotykamy w życiu" - przysłowie chińskie
rok temu odwożąc Renię po jej wizycie u nas, wstąpiliśmy też do jej rodziców,
Renia jest tą osobą, która w czasach naszego liceum nie robiła uwag na temat moich rumieńców, które wtedy wprawiały mnie w rozpacz, jest tą osobą, która płakała nad moją biedą po wizycie u mnie, jest skromną, inteligentną, wrażliwą i wesołą osobą, której obecności przy mnie zawsze mało, jest misjonarką w Afryce, przygotowuje nowe misjonarki, buduje dom misyjny, nad swoim wykształceniem (i charakterem) bardzo dużo pracowała, jest... dużo można by wymieniać...
odwiedziłam ich po wielu latach...
czułam się tak jak wtedy kiedy gościli mnie po raz pierwszy, jak zawsze - i wtedy byłam pod wrażeniem uroczej, kochającej się rodziny
---- ---- ---- --- ---- ----- ----- ---- --- --- --- ----
Dom Pięknych Ludzi
Jest dom
na skraju drogi
Gdzieś między Świeciem
a Wrzeszczem.
Są tam dwa serca.
Są czereśnie.
Widziałam też
- lecz mniejsza o to
sprytniejszego kota,
bielsze bzy,
zieleńszą trawę,
jaskółki weselsze nawet...
Lecz to, co cieszy oko,
grzeje serce
to - mądre oczy,
dobre dwa serca,-
życzliwe, ciepłe ręce.

P.S. 16 maja 98 byłam tam, jak blisko
miałam do domu mojego dzieciństwa..
---- ---- ---- --- ---- ----- ----- ---- --- --- --- ----
wysłałam ten wiersz razem z kwiatami,
które zamówiłam telefonicznie,
miesiąc po tej wizycie zadzwoniła Renia - zmarł ojciec, właśnie wtedy, kiedy przyjechała ich odwiedzić...
trudno się z tym pogodzić...

sobota, maj 99
dzisiaj Paweł rzucił propozycję wyjazdu na wieś, podróż teraz to szaleństwo, chociaż w maju odwiedzam groby rodziców, sadzę kwiaty... nie wiem czy dam radę, ale myśl kolejnego małego powrotu w rodzinne strony dodaje mi siły (chciałam powiedzieć - skrzydeł, lecz ktoś już mi to ukradł),
szaleństwa są poza tym takie interesujące!
a więc w drogę ...
uwielbiam podróże...
teraz jest tak biało, żółto i zielono, w końcu wszystko dopiero co rozkwitło,
zapach pól przypomina mi chabry, rumianki i maki, które zrywałam kiedy będąc dzieckiem biegałam po polach, pamiętam też koniczynę delikatną jak aksamit,
leżałam wpatrzona w chmury biegnące po niebie...
nagle zdałam sobie sprawę skąd u mnie tak silne marzenie o domu z ogrodem, po którym moje dzieci...
moje dzieci to już duże panny, a moje wnuki?....
na razie cieszę się widokiem ogrodu Ewy i Grzegorza, dokąd trafiliśmy z małą wizytą,
Paweł z Grzegorzem jak zwykle prześcigają się w małych dowcipnych oszustwach,
siedzę z Ewą w ich pięknym pokoju, rozmawiamy, rozmawiamy...
tak, tu można odpocząć, te przestrzenie...
kiedy wyjeżdżałam do mojego wymarzonego miasta Oni byli jednymi z tych, których chętnie zabrałabym ze sobą...


groby rodziców dzięki kochanej cioci Melanii wyglądają jakbyśmy tam mieszkali, „jestem ogromnie wdzięczna" - mówię - w Jej przytulnym, wypielęgnowanym mieszkaniu, gdzie pijemy kawę...
w drodze powrotnej odwiedzam Stenię, oprócz tego, że spotkanie z nią sprawia mi ogromną radość, to jestem jej winna podziękowania za długie wspierające mnie rozmowy w czasie choroby, czuję się z jej rodziną jak u siebie...
Stenia to ta osoba, z którą rozumiemy się bez słów - pogodna, dowcipna, szczególnie na swój temat, gdybym mogła zabrałabym ją do Gdańska...
spotkania z nią i rodziną jak zawsze wywołały takie emocje, że długo nie będę mogła zasnąć

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady