Publikacje



 
17/03/2006

Wynalazek wrocławian pomoże kobietom z rakiem piersi

_NOT_EXISTS

Trzech przyjaciół - profesor chemii, chirurg onkolog i inżynier - stworzyło sondę, która kobietom z rakiem piersi pozwoli uniknąć kolejnych operacji. Wynalazek właśnie został opatentowany

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
A A A

Aneta Augustyn
2006-03-17, ostatnia aktualizacja 2006-03-17 16:49

Onkolodzy wiedzą, że podczas operacji usunięcia guza piersi trudno jest precyzyjnie określić granicę między tkanką zdrową a nowotworową. Dzięki wynalazkowi trzech wrocławskich specjalistów różnych dziedzin chirurg będzie od razu wiedział, jaki kawałek piersi ma wyciąć.

- Na razie chirurg kieruje się doświadczeniem i tzw. różnicami makroskopowymi, np. twardością i kolorem tkanki nowotworowej. Jednak czasem raka nie widać gołym okiem. Dlatego guz wycina się z dużym, kilkucentymetrowym marginesem i oddaje do badania histopatologowi. Jeśli margines okazał się zbyt mały i pozostały w nim tkanki nowotworowe, trzeba wycinać dalej. Ale czasem okazuje się, że wycięliśmy za dużo - opowiada dr Marek Rząca, zastępca ordynatora oddziału chirurgii onkologicznej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu..

Prof. Kazimierz Orzechowski z Wydziału Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego, przyjaciel Marka Rzący, przez kilka lat prowadził badania, które wykazały, że tkanka tłuszczowej zdrowej części piersi zachowuje się w polu elektrycznym inaczej niż tkanka rakowa.

- Byłem przy operacji: musiałem zobaczyć, w jakim tempie pracuje chirurg, ile czasu ma na podjęcie decyzji - opowiada chemik.

- Mało mi tam nie zemdlał - wtrąca chirurg.

Inżynier Stanisław Baj, trzeci z licealnej paczki, właściciel firmy produkującej aparaturę pomiarową, przełożył uniwersytecką wiedzę na urządzenie: śródoperacyjną sondę do lokalizacji tkanek nowotworowych. Umieszcza się ją w sterylnym rękawie i wprowadza w pole operacyjne.

Na końcówce sondy jest napięcie 0,1 wolta. Lekarz dotyka nią zdrowe miejsce i zeruje wskaźnik. Przesuwa potem sondą centymetr po centymetrze. Kiedy trafi na tkankę rakową, liczby na wyświetlaczu skaczą kilkakrotnie.

Dotąd przyjaciele pracowali po godzinach, w wolnym czasie. Prototyp zbudowali za swoje pieniądze. Przetestowali sondę, za zgodą komisji bioetycznej, na kilkudziesięciu amputowanych piersiach. Okazało się, że ogniska nowotworowe pokazywały zawsze co najmniej kilkakrotnie wyższe wartości.

Urządzenie opatentowali w styczniu.

- Mamy już pewność, że nasza sonda działa. Za kilka dni po raz pierwszy użyję jej podczas operacji - mówi Marek Rząca. - Taki sprzęt to wygoda dla chirurga i mniejszy stres dla pacjentki.

Od badań do powszechnych zastosowań jednak droga daleka. Przynajmniej rok potrwają testy na pacjentkach.

Stanisław Baj obiecuje, że wyprodukuje udoskonaloną wersję sondy, z sygnałem dźwiękowym. Kiedy czujnik trafi na raka, rozlegnie się niepokojący dźwięk.



Co roku w Polsce 11 tysięcy kobiet dowiaduje się, że ma raka piersi. Z każdym rokiem o cztery procent więcej.

powrót
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady