Diagnoza zmiana życia - autor Magda Witeska

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
Dodaj swój komentarz
A A A
Kiedy Dagmara zauważyła zgrubienie w lewej piersi, nie poszła do razu do lekarza. Zbyt dobrze pamiętała cierpienia siostry jej matki, która zmarła przed laty na raka piersi. Ona też ukrywała ten fakt kilka miesięcy przed najbliższą rodziną. I kiedy w końcu trafiła na stół operacyjny, było już za późno. Nowotwór zdążył zaatakować inne narządy. Ciotka Dagmary po niecałym roku od rozpoznania choroby zmarła.
Diagnoza zmiana - kobieta zachod słonca.jpg

 

Historia Janiny – ciotki 33-letniej Dagmary przerażała wszystkie kobiety w rodzinie. Jedne, jak matka i dwie siostrzenice dziewczyny zaczęły poddawać się regularnym badaniom profilaktycznym. Inne – jak siostra Dagmary i ona sama – unikały onkologów jak ognia. Wolały wierzyć, że rak je ominie.
Dagmara przez dwa miesiące dotykała guza w piersi. Badała, czy się nie powiększył, oglądała węzły chłonne. Nie podzieliła się z nikim swoim odkryciem. Jakby myślała, że guz nie ujrzawszy światła dziennego, po prostu zniknie.
W trzecim miesiącu zaczęła odczuwać bóle w lewej piersi, a guz stał się wyczuwalnie większy. Wtedy po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że może źle robi, nie poddając się fachowym oględzinom lekarza. Poszła więc i od razu wyznaczono jej termin zabiegu. Zrobiła usg, które wykazało dość dużą zmianę, ale o niejasnym charakterze. Ze względu na rozmiary narośli trzeba ją było usunąć. Czy także pierś, tego lekarz nie był w stanie ocenić po wyniku badania. Na wszelki wypadek powiadomił Dagmarę o możliwości dokonania mastektomii, dodając, że decyzja zapadnie podczas operacji.
Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie
Tamte trzy tygodnie oczekiwania na zabieg Dagmara wspomina jako najgorsze chwile w swoim życiu. Nawet gorsze od późniejszego czekania na wynik histopatologii. Bo nie wiedziała, co czyni spustoszenie w jej organizmie – zwykła torbiel, włókniak, gruczolak czy może podstępny nowotwór złośliwy sutka, a także nie miała pewności, czy po operacji będzie jeszcze mogła kupować bluzki z dekoltem.
Kobiety w rodzinie załamały nad nią ręce. Matka, co przyszła do Dagmary, to wybuchała płaczem: „Boże, dziecko, taka młoda jeszcze jesteś, a już ci przychodzi na to, co Janinie...”.
Nie dodawało to sił kobiecie. Młodsza o pięć lat siostra przezornie zaczęła unikać Dagmary, zapewne sądząc, że rakiem jak grypą można się zarazić.
Dagmara spotykała się z pewnym mężczyzną. Szybko osłabił kontakty, gdy dowiedział się, że jego partnerka ma zdrowotny problem. Nie był prymitywem, mogącym uznać nowotwór za wynik zdrady czy Dagmarę za osobę nieuleczalnie chorą. Ale był, niestety, kaleką emocjonalnym, nieznającym, co to przyjaźń, miłość i empatia.
Kobieta została sama. Na początku rozpaczała razem z matką. Szybko jednak uznała, że lamenty nie pomagają ani w zgodzie na swój los, ani w walce, ani też nie uśmierzają lęków. Spróbowała więc zaprzeczania. Wmawiała sobie, że jest zdrowa, chciała nawet zrezygnować z zabiegu. Jednak guz, który czuła pod palcami pokazywał, że problem nadal istnieje.
W akcie desperacji Dagmara wysprzątała całe mieszkanie, po czym sporządziła testament. Nie bardzo było co dzielić, bo nie dorobiła się zbyt wiele z nauczycielskiej pensji. Uznała więc, że czas na inne działania.
Jeszcze tu wrócę!”
Zaczęła czytać. Nie beletrystykę, która dotychczas pozwalała zapomnieć o codziennych trudach, ale teraz nie umiała zagłuszyć niepokoju. Sięgnęła po fachową literaturę, aby poznać całą prawdę o swoim przypadku. Dane statystyczne nie były różowe, ale wynikało też z nich, że szybko wykryty rak bywa uleczalny. Poznawszy, z czym ma do czynienia, postanowiła poszukać sposobów na zmierzenie się z chorobą.
Medytowała, wizualizowała, wypędzała nowotwór ze swojego organizmu. Przyjęła do wiadomości fakt, że po operacji może obudzić się bez jednej piersi i kupiła nawet kilka bluzek z falbankami, zręcznie maskującymi wielkość biustu. Odwiedziła sklepy oferujące bieliznę dla pań po mastektomii. Zawsze wierzyła, że „wiedza chroni, a niewiedza zagraża” i postanowiła wcielić tę prawdę w życie. Uznała, że można żyć bez piersi, bo najważniejsze jest to, aby w ogóle przetrwać.
I w końcu poszła na operację. Odprowadzało ją spojrzenie zapłakanej matki. – Jeszcze tu wrócę! – pogroziła matce palcem.
Obudziła się i pierwszą radością było to, że żyje. Jeszcze nie myślała, czy zachowała pierś czy nie. Pomyślała nawet, że to nie takie istotne. Długo nie mogła się zdecydować, żeby odsłonić szpitalną koszulę. W końcu to zrobiła.
Już się nie boi żyć
Od tamtej pory minęło pięć lat. Dagmara nie jest już nauczycielką. Robi to, o czym zawsze potajemnie marzyła – pisze. Powieść na razie do szuflady, a na co dzień artykuły o tematyce turystycznej. Szykuje się też do podróży śladami Inków – zawsze chciała tam pojechać, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie.
Dziś już nie ma przeszkód na drodze życia Dagmary. Jeśli czegoś bardzo pragnie, umie to zrealizować. Wcale nie zarabia dużo więcej niż w szkole, ale nauczyła się oszczędności i dokonywania wyborów między tym, co naprawdę ważne, a bez czego spokojnie może się obyć. Mówi, że jest szczęśliwa. Aha, i ma nadal obie piersi.

źródło: http://www.matkapolka.com.pl/

 

Komentarze

komentarz

podpis


Galeria zdjęć


powrót
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady