Blog użytkownika - PLYM

jestem oszczędna, po 6 FEC-ach w trakcie radio i hormono.... . moje motto... . wisi, wisi wisiorek... kuca, kuca kucorek... ...

Marzec 2009


21 Marzec 2009, 14:51

Retrospekcja (cz. 1) - decyzja

 

czyli o tym jak podejmowałam decyzję o leczeniu w Anglii

 

Jeszcze w dniu operacji (lumpectomy - op.oszczędzająca) zostałam wypisana do domu. Mogłam zostać na jedną noc w szpitalu ale nie widziałam takiej potrzeby. Zawsze dobrze znosiłam narkozę więc żadnych malwersacji żołądkowych się nie spodziewałam. Pozbierałam swoje zabawki a "na drogę" dostałam wyprawkę lekową od szpitla w prezencie. Muszę dodać, że tu standardem jest że po zakończonej hospitalizacji każdy pacjent otrzymuje za darmo potrzebne lekarstwa odpowiednie do zaleceń lekarza.

Po powrocie zabrałam się za pakowanie w pudła wszystkich gratów bo przeciez musieliśmy zdać mieszkanie. Zeskładowaliśmy wszystko w garażu u zaprzyjaźnionego Anglika i dokładnie w tydzień po zabiegu siedziałam juz w samolocie z Bristolu do Krakowa. Bilety rezerwowaliśmy pół roku wcześnij nie przypuszczając oczywiście że taki niefart nam się przydarzy.

Rodzinka cała w szoku, wszyscy radzą, deliberują ale decyzja i tak należała do nas a najbardziej do mnie: zostać czy wracać. Na dobry początek wybrałam się do chrirurga żeby poobcinała niteczki od szwów bo zastosowano szwy samorozpuszczalne. Wybrałam pierwszego z brzegu który pełnił dyżur na oddziale i pech chciał że trafiłam akurat  na tego który operował moją mamusię (mastektomia) Wyciachał jej pierś jak ostatni rzeźnik zostawiając przeohydną bliznę, ale nic przecież miał tylko przyciąć kiklołki. Od samego początku, ja jako angielski pacjent wydałam mu się podejrzana. Popatrzył, pooglądał i rzecze do mnie w ten deseń ....  jak to operacja oszczędzająca !!! a cóż to za standardy !!! a wznowa miejscowa !!! a nici samorozpuszczalne takich się nie stosuje bo rana się rozchodzi i ten jego sposób mówienia w liczbie mnogiej jak za czasów sojalizmu "my tu w Polsce tak nie robimy". Dalej mówi do swojej pielęgniarki: "Pani Basiu nożyczki proszę, będę zmieniał gazę." Upierniczył kawał zwykłej gazy oraz cztery długie paski przylepca i tak przytknął mi to do ciała. Oczywiście gdy wstałam wszystko delikatnie zjechało. Nitek nie przyciął. Pieniądze zabrał. On uznał że tak ma być a ja uznałam że zasiedziały ramol a nie chriurg.

Potem wybrałam się do onkologa a właściwie do pani onkologa, która cieszy się opinią niemilucha jadowitego tzn: jest niemiła, opryskliwa i łasa na pieniądze. Ludzie gadają, że ona sama jest po obustronnej mastektomi ale dobra lekarka i  że głowę ma nie od parady i że jeździ po sympozjach międzynarodowych co dla mnie było akurat istote bo to oznaczało że j.angielski jest jej nieobcy a ja przecież cała dokumentację chirurgiczno-histopatologiczną miałam po angielsku. Poszłam prywatnie. Kobieta konkretna rozmawiała z kobietą konkretną na konkretne tematy. Prosto z mostu mi powiedziała że ona mając możliwość leczenia za granicą nigdy by się nie zdecydowała na powrót do Polski. Jak stwierdziła, dostępnośc do leków i wiedza polskich lekarzy są napewno na poziomie światowym ale leczenie to również administracja, kolejki, załatwianie i pieniądze które płytą bokiem w kopertach (to juz ja dodałam). Bardzo dobrze mi się rozmawiało z panią onkolog nota bene ordynatorką odzdziału onkologii i rzeczywiście wiedza jej był imponująca.
Z wizyt lekarskich odwiedziłam również ginekologa który tez nie doradzał powrotu, oraz chirurga bo w końcu musiałam przyciąć te niteczki. Tym razem było zupełnie inaczej. W gabinecie siedziałam z godzine i to dlatego że pan doktor był zainteresowany nowinkami ze świata a mój przypadek wydała mu się interesujący medycznie. Dość dobrze jestem zorientowana na temat  własnej choroby więc opowiadałam raczej o faktach niż uczucich. Dla dobra nauki postanowiłam zostawić mu cała moja dokumentację chirurgiczą bo pięknie tam było rozpisane co? jak? i gdzie?  Bardzo miły człowiek, chirurg artysta a nie rzeźnik jak ten pierwszy. Niteczki przyciął w sekundę, wystarczyło supełek delikatnie naciągnąć i ciach. Tyle całej filozofii. Szkoda że nie wiedziłam o tym wcześniej. Niestety również nie doradzał powrotu do Polski zwłaszacza na leczenie onkologiczne.

Głowa mała żeby to wszystko pojąć, rozsądzić i znaleźć mądre wyjście. Ostatecznie wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję o pozostaniu w Anglii.  Kierowaliśmy się opiniami lekarzy oraz pewnym takim przeświadczeniem że cała tą chemiczną ścieżkę przejdziemy w Angli i tu zostawimy negatywne doświadczenia, potem wrócimy do Polski bez tego całego balastu. Tylko jak sami damy sobie radę na tej obcej ziemi  to juz było pytanie na które dopiero dziś mogę dać odpowiedz. Jakoś poszło.


dodaj komentarz

Komentarze [2]

Nie dość, że Mądra - to jeszcze Dzielna... I, koniecznie, uściski i pozdrowienia dla męża - też Mądry i Dzielny :) Czekam na dalszy ciąg :)
Dodano: 2009-03-21 20:34:14, Autor: agawa.
Poezja....ja tak o całości... Piszesz pięknie.... Jesteś nieprzeciętna, niebanalna pisz... pisz... pisz....
Dodano: 2009-03-25 22:40:18, Autor: Alienor.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady