Blog użytkownika - PLYM

jestem oszczędna, po 6 FEC-ach w trakcie radio i hormono.... . moje motto... . wisi, wisi wisiorek... kuca, kuca kucorek... ...

Marzec 2009


10 Marzec 2009, 18:40

Mega Mózgi - cz 1

Doktorów mam dwóch i jak nic obaj to dwa prze Mega Mózgi.
dr Watkins - chirurg  oraz  dr Kelly - onkolog

Dr. Watkins. Chirurg. Gdy po raz pierwszy go zobaczyłam, stwierdziłam że to musi być lekarz pasjonat. Człowiek bardzo miły, kulturalny, spokojny, uprzejmy, kompetentny no i odrobinkę "odklejony od rzeczywistości" zwłaszcza jeśli chodzi o fryzurę. Włosy proste opadające na czolo i nagle ... równoległe cięcie wzdłuż brwi,  w Polsce ten styl nazywa się jak od garczka. Z tyłu delikatnie podgolone i znów odważna linia cięcia odzielająca niby to filet z kurczaka - część górna - od schludnie podstrzyżonego dołu. Średniego wzrostu, zawsze w marynarce, koszula, pod krawatem, każde z innej parafi ale kto by się tym przejmował, wszystko pięknie, ładnie i tylko ta kieszeń od koszuli. Poplamiła się tuszem. Cóż w tym jednak dziwnego że gdy człowiek/lekarz  zaaferowany sprawami tak ważnymi jak zdrowie zapomina wyłączyć długopis zanim go zatknie w kieszeń białej koszuli, w kierunku w dół ...hihii..

Kiedyś w ramach zapamiętywania nazwisk wymyśliłam że dr.Watkins jak nic kojarzy się z dr. Watsonem z powieści Sherlock Holmes, jednak tak szybko jak objawiła mi się ta fascynująca zbieżność tak szybko z niej zrezygnowałam. Jak by to wyglądało gdybym będąc na oddziale zapytała o dr Watsona, co za wstyd.

Lekarz naprawdę fantastyczny. Tylko raz napomknął o ewentualności usunięcia ciąży zaraz jednka sam uznał, że nie koniecznie jest to najmądrzejsze rozwiązanie. Od samego początku proponował mi operację oszczędzającą. Może dlatego że pełna mastektomia mogła by być za dużym wyzwaniem dla organizmu kobiety w ciązy...? Pokierował wszystkim z taka pewnością i rozsądkiem że szłam jak na smyczce wszędzie tam gdzie mnie wysyłał.

Juz w dniu pierwszej zaraz po wizycie stałam przy mammografie obkręcona wielkim, potwornie ciężkim kocem. Po godzinie już zdjęcia były gotowe. Jak można się bylo spodziewać okazały się nieczytelne.  Bez większych przemyślem skierował mnie na USG, gdzie za jednym zamachem zrobiono biopsję. Czas naglił, oprócz bolesności piersi, ciąża powodowała rośnięcie guza.

Wysłał mnie również na rezonans magnetyczny, domyśłam się że w celu stwierdzenia czy nie ma większej ilości podejrzanych zmian w obu piersiach, mówił że z kolegami doktorami doładnie analizowali wyniki. Pierwszy raz na rezonanie łoł!!! Na oddziale medycyny nuklearnej wstrzyknęli mi jakiś specjany kontrast, ponoć go spod ziemi wytrzasneli żeby nie był szkodliwy dla ciąży, nie mniej jednak uprzedzono mnie o takiej możliwości. Pan pielęgniarz pokazywał mi wenflon dał mi jeden nawet bo mi się spodobała taka zabawka, o ironio losu, jeszcze te wenflony miałam okazję póżniej znienawidzić.
Włożyli mi korki do uszu i proszę, na leżaneczkę hop i do tuby raz a tuba, przemawiała do mnie swoim jednostajnym głosem .... grdyk grdyk grdyk .... moja moja moja .... ja ja ja ja ... bzyk bzyk bzyk .... dupa dupa dupa dupa .... ten mechaniczny monolog trwał bodaj z pół godziny.

i znów spotkanie z dr.Watkinsem. Wyniki z histopatologii. Do samego końca nie zdawałam sobie sprawy z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Miałam świadomość że rak, ale co? gdzie? ja? eeee nieeee ... przecież Bóg nie robi sobie żartów z ludzi, zarówno tych co na dwóch nogach chodzą a tym bardziej  z tych nienarodzonych, nie robi prawda? ...hmmm... jak to głupie ciele siedziałam w foteliku u dr. Watkinsa i nadal się uśmiechalam. Zkretyniały uśmiech się przykleił. To nawet nie był zimny prysznic, to było sto litrów lodowatej wody wylane na łeb z dużej wysokości ... brrrrr ... aż się zimno zrobilo na samo wspomnienie.
Termin oszczędnej wyznaczono za kilka tygodni zeby przetwać 3 pierwsze miesiące ciąży. Pozostawało się tylko modlić żeby pod znieczuleniem nic złego się nie stało, ale cóz miało by się stać przecież współczesna medycyna już zna odpowiednie znieczulenia dla kobiet w ciązy. Postanowiłam jeszcze załatwić sobie USG brzuszka co by na wszelki wypadek zobaczyć to małe Coś co w nim pływało. Do dzieła. Szpital, wielki kolos, a ja co tam, oddziału dla wczesnej ciązy nie znajdę .. no ba ... phi ... ja nie znajdę ...no ba... phi.. znalazłam. Powiedziałam pielęgniarce że muszę mieć to USG bo inaczej świat się zawali a jeśli nawet nie to juz napewno kometa trafi w ten szpital. Ani nie pisnęla biedulka przecież nie chciała zagłady wszechswiata a już napewno nie za dwa dni, wpisała mnie na listę ... uhsss, fantastiko - pomyslałam sobie - ostatecznie też nie chcialam zeby kometa na nas spadła.

no i nadszedł sądny dzięń ... sąd nade mna i nad dzieckiem ... "Ciąża przestała się rozwijać, jakiś tydzień temu" - obwieśiła pielęgniarka ... ciąża obumarła ...  mogłam czekać na samorzutne poronienie albo poddać się zabiegowi co wydawalo się logiczne z uwagi na kolejną, zbliżającą się wielkimi krokami, przyjemność na sali operacyjnej ... zostało mi tylko mała fotka z USG na którym jest malutki człowieczek ... ah, nie ma letko na tym świecie,

dalej polecialo juz tylko jak po masle, poronienie, oszczędzająca, przeprowadzka do znajomych i wiadomość: tęściowa ma czerniaka w najwyższym stopniu zaawansowania .... no czego ja mogła bym jeszcze chciać od losu

to wszystko miało miejsce w okresie od maja do lipca 2008 roku
czas goi rany

 


dodaj komentarz

Komentarze [1]

Piszesz Plymku, że czas goi rany... To prawda... goi. Bardzo tylko bądź czujna, proszę - zrób to dla mnie...- czy nie plasterek ino przykleja. Dużo na głowę twoją się zwaliło: i rak, i poronienie, i choroba teściowej, czyli stres dodatkowy. Wszystko prawie rok temu. Sa rzeczy, których nie można zapomnieć, i nie warto o nich zapominać. Warto je przewartościować, nadać im inny sens, inaczej je zintegrować.
Dodano: 2009-03-10 20:41:38, Autor: agawa.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady