Blog użytkownika - PLYM

jestem oszczędna, po 6 FEC-ach w trakcie radio i hormono.... . moje motto... . wisi, wisi wisiorek... kuca, kuca kucorek... ...

Kwiecień 2009


2 Kwiecień 2009, 12:40

urzędnikowanie


Jobcentre Plus

 

W końcu trafiłam do brytyjskiego Urzędu Pracy i jak babcię kocham, Urzędy na całym świecie są takie same, czy to Polska czy Anglia nie ma różnicy. Zadaniem Urzędnika jest urzędnikowanie . Ale po kolei.
Z zewnątrz, niedawno oddany do użytku, siedmiopiętrowy budynek Jobcentre Plus wygląda całkiem przyzwoicie, czytaj bez sensacji architektonicznych. Jedynie przeszklona klatka schodowa z niebieskimi światłami wydaje się dość interesująca ale podejrzewam że oprócz mnie nikt inny nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. W środku zupełnie przeciętnie: stoiska komputerowe do sprawdzania ofert pracy, kontuar przy którym stoi kilku Urzedników Pierwszego Kontaktu, po salce kręcą się ochroniarze, dalej stojak z ulotkami a na ścianie aparaty telefoniczne, bo tu do Urzędnika się dzwoni!!! Wewnętrzna linia telefoniczna ma wiele zalet a wsród nich i tę że natrętny petent nie zakłócał estetyki biura, wewnetrznej harmonii pracy a co najważniejsze stworzona została dla dobra nas wszystkich, petentów.
Ustawiłam się w kolejce,  kolejka jest związana z Urzędem jak pies z ogonem, zaraz za grupką usportowionych młodzieńców, szybko się okazało, również narodowości polskiej. Łysa głowa, szeroko w barach, eleganki dresik, buty marki Adidas, nic dodać nic ująć, no.. ba.. takie buty to już klasa sama w sobie. Tak rzecze pierwszy do drugiego:
- Ty Stary a słyszałeś że Piotrek ...
- Jaki Piotrek?
- No, ten co robił z nami, Stary no wiesz, wraca do Polski i będzie tam angielskiego uczył!! Ponoć niezłą kasę się  na tym czesze.
- Pierdolisz !!! Nie mów!!!
- No mówię Ci Stary, ja się z niego śmiałem ze teraz menadżerem zostanie. Przyjechał do Anglii języka podłapał i teraz wie.
Odwróciłam się w bok, schowałam w kołnierzu kurtki i zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak rozsądek mi podpowiedział że praktycznie rzecz ujmując zamiast głupio chichotać powinnam podziwiać fenomenalną zaradność życiowa. Tu chłopaki wiedzą jak się ustawić a ja co? ... szamocę się z życiem jak jakiś pseudo intelektualista, niby Wszystko a jedno wielkie Nic soba prezentuję i po co się pytam?... niepotrzebnie. Głupota. Nagle przed moich współziomków wrabała się jakaś angielska parka a Ci żeby choć im zwrócili uwagę, przecież lizneli już angielskiego to oni nic. Stoja w kolejce potulnie jak trusie i ani nawet pisną.
Co z Wami chłopaki, na nieswoim terenie juz nie takie z Was chojraki - pomyślałam sobie w duchu - boicie się ??? w Anglii nie trudno zarobić ale chyba po mordzie np: od podpitej grupki Anglików wracającej z pubu po meczu. Ti ti ti misiaczku jeden z drugim lepiej nie podskakiwać co??? Łobuziki ...
W końcu przyszła moja kolej. Urzędniczka Pierwszego Kontaktu wysłała mnie gdzieś po schodach a tam kolejny ochroniarz odebrał od mnie karteczką która mi uprzednio wręczono i kazał zasiąść na w sumie wygodnej kanapce i czekać. Czekam. Na ogromnej powierzchni całego piętra, biurek jak mrówków, nie pomylę się pewnie wiele jeśli powiem że ze czterdzieści a za tymi biurkami urzędnikują Urzędnicy. Po lewej Pani w Różowym, po prawej Pani w Szafirowym, następnie otyły Pan przekłada kartki upss.. przepraszam to nie żadne kartki tylko ważne formularze, z tyłu troszkę schowane dwie Panie Urzędniczki rozmawiają, zapewne analizują najnowsze rozporządzenie, dalej jeszcze Pani Modna dziś przyozdobiona grubym złotym łańcuchem, ordynarną złotą broszką i pozłacanym skórzanym paskiem potem znów otyła Pani Urzędniczka i jeszcze jedna otyła Pani Urzędniczka i jak okiem sięgnę wszyscy zajęci. Od czasu do czasu ktoś maszeruje w kierunku dużej drukarki ustawionej przy oknie, jasna sprawa, dokumet trzeba wydrukowac a nastepnie zatwierdzić go podpisem. Niebywała historia ale Anglicy nie stosują pieczątek. Wielka szkoda pieczątki są przecież bardzo fajne i dodaja powagi Urzędowi a po za tym Urzędnik bez pieczątki jest jak żołnierz bez karabinu. Osobiście mam sentyment do takiego zielonego, na nóżce, biurowego stojaczka na pieczątki który wyglądał jak karuzela z pieczatkami, czy to nie było urocze?
..oho... ktoś zbliża się w moim kierunku, tak, uśmiecha się nawet ...
- Proszę usiąść przy biurku - zwraca się do mnie bardzo uprzejmie. Potem pada kilka swobodnych zdań,  jeszcze potwierdzenie mojej tożsamości (???) i nagle ..
- Nie dostarczyła nam Pani formularza P45 - oświadcza z nienacka
- Alez dostarczyłam, wysłam pocztą, o... tu mam nawet potwierdzenie nadania, proszę zobaczyć. Mam nawet kserokopie tego formularza, zrobiłam na wszelki wypadek (trzy strony).
- Rzeczywiście, to jak to się stało ze nie ma go w systemie ??? - tego to ja napewno nie wiem dlaczego go nie ma w systemie ale ostatecznie zawsze się mogę nad tym zastanowić  jesli tylko to w jakikolwiek sposób pomoże, pomyślałam
-  To ja może zkseruję go jeszcze raz - zadeklarowała
- Prosze bardzo, oczywiście - odparłam z pewną dozą zjadliwej satysfakcji.
Urzedniczka odbyła kurs do drukarki, wraca i oddaje mi tylko jedną stronę, to też ją pytam
- a czy mogła by Pani oddać mi również tamte dwie, pozostałe strony? - pomna swojej straty
- ale one nie będa Pani juz więcej potrzebne, wydamy Pani nowy formularz - odparła z zupełnym przekonaniem
- tak tak rozumię doskonale ale ja jednak wolałabym zachowac moje kopie ostatecznie przecież wysłałam do Państwa oryginał - odpowiadam nieugieta. Nauczona doświadczeniem juz wiem że w takich sytuacjach nalezy być stanowczym, nie mogę mieć przecież pewności że mój formularz P45 choć jeszcze się nie odnalazł znów się gdzieś nie zawierudszy.
- no dobrze - odpowiada Urzędniczka, wyraźnie już poirytowana moją nieustępliwością i pewnie jeszcze tym moim polskim akcentem.
- Dobrze to ja juz kończe z Pania, zaraz przekaże sprawę dalej i porozmawia pani z doradca zawodowym.
- Oczywiście - odpowiedziałam i zaraz przeleciało mi przez głowę uświadomienie w jakim błędzie tkwiłam przez ostatnich kilka minut myśląc że właśnie rozmawiam z doradcą zawodowym, a proszę bardzo, niespodzianka, otóż jednak nie. Znów wysłali mnie posiedzieć na kanapie w mini poczekalni. Czekam.
Ktoś wcisnął kozaczki pod szufladę a pod tamtym biurkiem leży papier zwinięty w kulkę. Co ciekawe nikt nic nie pije. Ostatnio czytałam statystykę w której wykazano że kubek na biurku Urzędnika jest tym co najbardziej denerwuje petenta. Najwyraźniej badania przeprowadzano w Anglii a co wiecej postanowiono zawalczyć z tym stereotypem i prawdopodobnie odgórnym rozporządzeniem zniknięto z biurek wszystkie kubki. Jestem pod wielkim wrażeniem bo odczytuje to jako działanie w trosce o moje lepsze samopoczucie.
Znów zawołano mnie do biurka.  Tym razem, po grzecznościowym pytaniu o poziom mojego angielskiego i czy wymagam tłumacza, rozmowa ograniczała się, przynajmniej z mojej strony, do wyrażania entuzjazmu na wszystkie propozycje Urzędnika .... Yes .... That's fantastic! .... Why not! .... Of course! .... Briliant! .... i na koniec Thank You so much. Uhsss. Nie to żeby taka spójność poglądów miedzy nami wystapiła ale uznałam że po pierwsze podejmowanie dyskusji tylko wydłuży moj pobyt w tym biurowym świecie Pikników, po drugie zależy mi na pozytywnym rozpatrzeniu mojej sprawy a po trzecie gdy Urzędnik proponuje nie należy odmawiać bo stare przysłowie ludowe głosi darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy.


dodaj komentarz

Komentarze [1]

To prawda, wszędzie urzędy sa podobne...Ale opis Twój jest wyjątkowy! Czekam na kolejne "sprawozdania" hihi z linii frontu! Z niecierpliwością!
Dodano: 2009-04-03 09:31:57, Autor: Alienor.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady