Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 15:54

Konsylium

 

23 lutego 2006 roku

Konsylium onkologiczne wzięło mnie w obroty punktualnie o 9.45 jak było umówione. Obmacało mnie ze siedmiu onkologów, na koniec sam ordynator dr Koralewski, który z wrażliwością stuprocentowego faceta skonstatował z uśmiechem na ustach: „przytyliśmy!”. No ba! Dwanaście kilo! Trudno zaprzeczać, ukryć jeszcze trudniej. Ale żeby tak zaraz subtelnej kobiecie, prosto w oczy nadwagę wytykać?!

Niczego niedobrego nie wymacali, życzyli powodzenia z nowym cyckiem i zapisali Tamoxifen na kolejnych kilka lat. Dla osłony przed gadem. I dobrze. W końcu wiedzą, co robią. Potem było USG jamy brzusznej. Ciężko było jak zawsze, bo mój napojony do granic rozciągliwości pęcherz moczowy organicznie nie lubi, jak go w takim stanie cisnąć głowicą ultrasonografu. Ale przeżyłam dzielnie, ściskając nożyny ile się dało, aby się zwyczajnie nie posikać. Najważniejsze, że dr Ania nie znalazła w moim brzuchu niczego niepokojącego, o czym oczywiście mnie powiadomiła bez zbędnego ociągania i wysłała mnie do toalety, celem ulżenia zmaltretowanemu pęcherzowi, a sama pisała wynik.

Z lekkim już pęcherzem i lekkim sercem pomaszerowałam do dr Marty na ostatni Zoladex. Na ostatnią – dwudziestą czwartą – dziurę w brzuchu. Dr Marta z szelmowskim uśmiechem na wiecznie pogodnej buzi sugerowała coś o odmianie na koniec; może by tak bez znieczulenia? O nie, nie dałam się wpuścić w maliny, poprosiłam o standard, z mrożeniem. Jak zwykle kupa śmiechu, dworowania ze mnie w kontekście Pameli Andersen po powrocie z Gryfic, czyli normalna wizyta u moich kochanych doktorów.

Biorąc pod uwagę, że zakończyłam właśnie leczenie onkologiczne, będąc już dwa i pół roku po mastektomii, domniemywałam, że termin pierwszej wizyty kontrolnej wyznaczą mi za jakieś pół roku, ale nic z tego. Kazano mi się zgłosić za dwa miesiące! Widząc lekkie zdziwienie na mojej twarzy, dr Marta stwierdziła, że przecież muszę Jej zaprezentować nowego cycka! I jak tu nie kochać moich doktorów?! (Powtarzam się?).

25 lutego 2006 roku

Sobota. Dziś jestem umówiona na Amazońską posiadówę. Mam spotkanie z dziewczynami po mastektomii; jedna z nich; Jola (poznana na Marszu Amazonek) jest po rekonstrukcji w Gryficach. Ja i dwie inne dziewczyny; Lidzia (tak tak, ta sama Lidzia, z którą leżałam na onkologii dwa i pół roku temu) i Dorotka, za trzy dni jedziemy na rekonstrukcję do dr Krajewskiego. Reszta o rekonstrukcji myśli, bądź się do niej serio przymierza. Spotkałyśmy się w centrum handlowym „Plaza” w Krakowie. Umościłyśmy się w kawiarni i gadaniu nie było końca. Ogląd nowego biustu Joli nie był w żaden sposób utrudniony, bo Jolusia – dla celów edukacyjnych - biust miała właściwie na wierzchu. I to, jaki biust! Piękny, obfity, młody, miska D z przytupem!

Nie wiem, czy nie wyglądałyśmy nieco kontrowersyjnie, gapiąc się przez trzy godziny, ośmiorgiem par oczu w jeden dekolt, ale faktycznie wzroku od niego – tego biustu, tak przez nas pożądanego – oderwać nie było można. Jola opowiedziała nam o dr Andrzeju Krajewskim, o oddziale chirurgii plastycznej w Gryficach, cudnej tam opiece, życzliwości personelu etc.

Zachciało mi się jechać do Gryfic natychmiast, już zaraz, a nie dopiero za trzy dni!

 


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady