Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 16:59

Magdusia

20 czerwca 2006 roku

Dziś nad ranem, we śnie, z pogodną buzią … odeszła od nas na zawsze Magdalena Dorota Krzemińska (na Forum Amazonek: „Heaven”). Miała dwadzieścia dziewięć lat … Odpoczywaj w pokoju Maleństwo …

 

 

Magdusia o sobie tak pisała jesienią 2005 roku:

 

„Mam niecałe 29 lat, Amazonką jestem od (…) 23 grudnia 2004 roku - w tym roku w przeddzień Wigilii zamierzam świętować pierwsze urodziny…… Na razie jest ok. Uczę innych i wciąż uczę się. Teraz także żyć na nowo. Moją wielką miłością są koty, których mam mnóstwo w całym mieszkaniu, w tym jeden żywy. Staram się realizować marzenia i nie żyć tak bardzo w biegu, jak do niedawna.

…. myślę, że tak w ogóle powinno się żyć, nie tylko w sytuacji choroby, jakiejkolwiek, tylko w ogóle. Ludzie nie potrafią cieszyć się prostymi sprawami, chwilą. Ja oczywiście też nie umiałam, a przynajmniej niezbyt dobrze mi to wychodziło. Choroba otwiera oczy na wiele spraw. I mi przynajmniej pozwoliła na uświadomienie, że liczy się chwila, moment, dzień, które trzeba przeżywać jak najlepiej, w pewnych wypadkach celebrować nawet. Okazuje się, że wyświechtane skądinąd "Carpe diem" może być racją. Jest racją.

….. raka nie ma się co wstydzić!!! To nie jest kara niebios za grzechy, jak ktoś kiedyś usiłował udowadniać. To jest i już.

Po każdym dniu pracy mogę snuć w domu kilkugodzinne opowieści, bardzo mi tego brakowało, gdy byłam na zwolnieniu. Lubię szkołę - ten gwar, chaos, czuję się tam wręcz bombardowana informacjami ze strony uczniów, nauczycieli, trzeba zapamiętywać wszystko, co się zadało lub przerobiło, ogólnie rzecz biorąc - raczej nie zamieniłabym tej pracy na inną.

...lubię dzieci, potrafią mnie rozczulić. Lubię te młodsze i te starsze, nawet moich prawie dorosłych uczniów nazywam "moimi dzieciakami".

…..wszystkie prace, które na studiach pisałam, łącznie z magisterską, służyły temu, żeby zrewidować a najlepiej obalić jakieś przekonania, poglądy, stereotypy dotyczące historii literatury. Bo tak ze mną jest - mam zdecydowanie zacięcie burzyciela i odbrązowiacza. To mnie po prostu bawi.

lubię czytać książki Beaty Pawlikowskiej….. Podziwiam ją i zazdroszczę też, bo moim marzeniem jest zwiedzić Amerykę Południową! Pociągają mnie takie wyprawy w malaryczne lasy, gdzie zjada się mrówki itp. I ostatnio przeczytałam jej wspomnienia "W dżungli życia" obejmujące dzieciństwo, dorastanie, studia, zobaczyłam, ile miała problemów z samą sobą i otoczeniem (była dość trudna) i co osiągnęła. I dalej ją podziwiam.
To, co zapamiętałam i co dla mnie jest ważne: "Nie warto marnować sobie życia dla wywołania czyjejś zazdrości ani układać swojego życia dla innych."
Ktoś powie - to oczywiste, ale ja przez 3/4 mojego życia tak postępowałam. I nie zamierzam dalej.

…..wiem, że jeśli kiedykolwiek forma fizyczna mi pozwoli, to się odważę. Może nie na coś maksymalnie ekstremalnego, ale na coś z odrobiną ryzyka. Raz się żyje i co zobaczę i zrobię to moje!!!

Praca w księgarni to było zawsze jedno z moich marzeń dotyczących przyszłości. I gdybym nie robiła tego, co robię, to chciałabym pracować w księgarni. Może jeszcze będę...?

Nie potrafię pływać, ale się nauczę. Już to lubię, choć może takie stwierdzenie brzmi dziwnie. Polubię na pewno. Tak samo miałam z końmi, jeszcze zanim poszłam uczyć się jeździć, to już to lubiłam. A jak się pływa i co się wtedy czuje to wiem, bo niedawno mi się to śniło. Bardzo prawdziwie - jak sądzę, bo przecież nie pływałam. Kostium będę miała na początku przyszłego tygodnia!!! Hurrraaaa!!!!! Bardzo się cieszę…..To dla mnie kolejny krok w stronę normalnego życia. Nauczę się pływać!!! Będę mistrzem!!!

Z informacji i zdarzeń bardziej radosnych: wczoraj zakupiłam parasolkę. Nową. Drogą, bo w drogim, firmowym sklepie. Ale musiałam zrobić sobie taki prezent, bo tę parasolkę oglądałam już tydzień temu i bardzo mi się podobała.

Jest... różowa, nie tak wściekle, ale to taki pastelowy, głęboki róż. A na niej są wizerunki siedzących szarych kotków. Na każdej cząstce parasolki siedzi jeden. Jest bardzo słodka i już widzę się oczyma wyobraźni w szary, deszczowy, jesienny dzień, jak idę ulicą z różową parasolką, wszystko dookoła skąpane w deszczu, a ja i moja parasolka jesteśmy zaprzeczeniem tej szarzyzny i ponurości. Tylko, że jakoś na deszcz się na razie nie zanosi...

Lubię być widoczna na ulicy, a kiedyś nosiłam głównie szarzyzny i ogólnie mówiąc bardzo poprawne i stonowane kolory. Teraz jest inaczej. Myślę, że to dlatego, że szukam jakiegoś potwierdzenia własnego istnienia, że chcę być. Chcę, by mnie widziano i tym spojrzeniem potwierdzano to, że jestem. I właśnie poprzez nietypową kolorystykę stroju lub różową parasolkę wołam do ludzi: "Patrzcie! Ciągle jestem! Ciągle jeszcze jestem!"

Sylwestra spędzę w domu. Tak jak rok temu. Tak tylko delikatnie pobaluję. Ale mam takie marzenie... od kilku już lat. Chciałabym pójść na wielki, wspaniały bal sylwestrowy. I nawet wiem, w czym. Chciałabym mieć długą, prostą suknię do kostek, w dekolcie wyciętą w kwadrat, na prostych ramiączkach szerokości około 2 cm, lekko wciętą w pasie. Uszyta by była z lśniącego, bordowego materiału, którego kolor na wszystkich załamaniach i zagięciach materiału zmieniałby się w taką głęboką, lekko złotą zieleń. Nie wiem, jak taki materiał się nazywa, ale taka sukienkę widziałam i strasznie bym chciała kiedyś gdzieś w niej wystąpić. Na jakimś balu. Może się uda. Do tego dodatki - buty, torebka, biżuteria pod kolor i fason oczywiście, ale nie mam upatrzonego nic konkretnego. Tylko taka suknia jest moją obsesją.

….mój tata, którego kochałam ponad wszystko, zmarł w dniu, w którym obchodziłam 15 urodziny. Wtedy to do mnie nie dotarło i jakoś nadal wydaje mi się, że on gdzieś koło mnie jest. Śni mi się czasami... I ja właśnie o tym. Kilka dni temu przyśnił mi się trochę na mnie rozgniewany. Powiedział, że ma ze mną urwanie głowy, bo ciągle musi chodzić i prosić (kogo???), żeby mi dano jeszcze trochę czasu na ziemi. I teraz znowu był i już nie ma do tego siły, ale wyprosił kolejne 3 miesiące (czyli do końca maja), a potem znowu pójdzie prosić o kolejne, ale w sumie to mogłabym już sama o siebie jakoś zadbać, bo dorosła jestem. Może to głupie, ale ja naprawdę wierzę, że on się mną opiekuje. I od momentu, gdy mi się przyśnił, wciąż śni mi się podróż pociągiem do szpitala i słyszę we śnie wyraźny od niego nakaz, że mam w ten pociąg wsiadać...

Czasem wierzę w sny... Ale jeszcze bardziej wierzę w mojego tatę...”

 

* Wyboru tekstów Magdaleny Krzemińskiej dokonała Alicja Laube (Al_la).


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady