Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


12 Marzec 2009, 11:24

Karuzela we łbie

28 listopada 2006 roku

Od kilku tygodni mam okropne zawroty głowy. Czy stoję, czy siedzę, czy leżę. To się robi już męczące. Kiedyś zdiagnozowano u mnie zaburzenia lewego błędnika. Nieznaczne. Kompensowane przez działanie prawego. Ale wtedy przeszło. Brałam Betaserc. Teraz i Betaserc nie pomaga. Co z tym robić? Gnać do onkologa czy jak? Planowa wizyta dopiero pod koniec stycznia.


29 listopada 2006 roku

Zaczynam odreagowywać. To znaczy wracam powoli do życia. Wydarzenia ostatniego miesiąca były mocno dołujące, ale przecież życie toczy się dalej. Póki co napisałam artykuł do kwartalnika "Nasze Zdrowie" - relację z Konferencji "Rak Piersi od A do Z”, która odbyła się 23 listopada. Jutro jadę do Krakowa go zawieść i wziąć z Klubu kronikę Towarzystwa "Amazonki", bo ponoć zapuszczona okrutnie (zlecenie stałe). Obie fuchy zlecone przez szefową krakowskich Amazonek.
Dziś Grażyna Korzeniowska zabrałą mnie ze sobą na oddział do Centrum Onkologii. Po raz pierwszy słuchałam Grażyny nie w piżamce, a normalnych ciuchach. I to ja przyszłam z zewnątrz. Ja robiłam za wzorzec metryczny wygranej ze smokiem. Rozmawiałam z uśmiechniętą 35-latką, mamą rocznego synka, która jutro rano ma mastektomię. Wiecie o czym rozmawiałyśmy? Pytała wyłącznie o rekonstrukcjię! Wyłącznie!

1 grudnia 2006 roku

Uprzejmie donoszę, że zawracanie łba się mocno nasiliło. Widzenie też mi się schrzaniło dość mocno. Właściwie przeleżałam dziś cały dzień. Spanikowałam i zadzwoniłam do mojej onkolog. Czeka na mnie jutro rano. No to rano jadę. Ze Ślubnym, bo sama się nie odważę. Zamiata mną po ścianach. Ech życie ...

Nie panikuję nic a nic. Dziwnie spokojna jestem o meta. Ale nie sposób normalnie funkcjonować obijając się o ściany. Baba w warzywniaku z taboretem leciała do mnie, bo mnie wyśmietało na kalafiory!

Przy okazji każę se obmacać wątróbkę, bo czały czas czuję, że ją mam.

No więc byłam u onologa. Poproszono mnie z marszu, bo siostra Basia zauważyła, że jakbym na bani była. Od pani doktor dostałam skierowanie do neurologa z dopiskiem "pilne". Poszłam się umówić na termin, a neurolog do mnie: zapraszam do gabinetu. Chyba rzeczywiście niedobrze te moje helikoptery wyglądały.

Pogadaliśmy sobie dość długo. Wesoło było, nie powiem. Wyszłam ze skierowaniem na rezonans magnetyczny łba (z dopiskiem "pilne")!

Termin mam na 12 grudnia na 14.20.

Boję się średnio. Najbardziej to jednak boję się szukania żyły do wenflonu. Straszna mizeria u mnie z żyłami.



8 grudnia 2006 roku

Z zawrotami łepetyny nic lepiej. Karuzela w najmniej oczekiwanych momentach. Wczoraj na zakupach jedno babsko spojrzało na mnie z obrzydzeniem; południe, a kobita nawalona jak działo, zatacza się w piekarni.

Nie miałam siły się tłumaczyć. Ochoty też nie.



12 grudnia 2006 roku

No niestety wyniczek dopiero w piątek. Nie puścił gostek pary z gęby. Wenflona nie dali przed badaniem. Już myślałam, że mi się upiekło, ale gdzie tam. Przylecieli pod koniec badania ze strzykawą. Dopadli lewej łapki, ja w krzyk, że nie dam! Lekka konsternacja. Kilka słów wyjaśnienia. Dopadli prawą. Pierwsze ukłucie i pudło. Żyła pękła. Długie szukanie kolejnej ofiary, atak kłujący i pudło! Żyła pękła. Zaczęło się grzebanie w ręce, bez wyjmowania igły, zmasowany atak kłujący w potrzaskaną żyłę. Buła rośnie, baba pcha kontrast na chama, pomrukując:
- jeszcze pół centymetra, jeszcze pół centymetra...

Znów wyglądam jak nieudolny narkoman.

W „rurze” siedziałam bitą godzinę, choć na początku badania facecik mi zakomunikował, że badanko potrwa ok. 40 minut. 


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady