19 marca 2006 roku – niedziela

Chwilami nie udaje mi się trzymać fasonu w obliczu postępującej degradacji mojej dawnej "świetności"... jakie to babskie…
Przyznam się bez wyrywania piór: pojechaliśmy w tzw. sklepy wielkopowierzchniowe na zakupy odzieżowe. Przymierzyłam całe mrowie szmat; spódnic i spodni. We wszystkim wyglądałam tak, że lepiej nie wspominać. Między "Plazą" a "M1", w samochodzie dałam totalny koncert debilizmu, czym wprowadziłam w konsternację Ślubnego i Młodą. Poryczałam się histerycznie. Płakałam jak dziecko. Nie mogłam opanować fontanny z oczu. Czemu? Bo jestem stara i gruba, nic na mnie nie pasuje, niczego nie mogę na siebie kupić, a odwłok mam jak stodoła i to po żniwach!

Dół total!