Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 12:25

Wredny egzemplarz

 

kilka dni później

Podczas wyciągania szwów pielęgniarka woła dyżurnego doktorka (młodziutkie toto), który informuje mnie, że są już wyniki badań histopatologicznych. Potwierdziły, że w amputowanej piersi znaleziono guz z nowotworem złośliwym, czyli rakiem (i to jest informacja zła) oraz że na szesnaście wyciętych węzłów chłonnych żaden nie był zajęty przerzutami (i to jest informacja dobra).

Mój lokator nazywa się: Carcinoma ductale infiltrans, czyli rak przewodowy naciekowy. Jeden z bardziej inwazyjnych nowotworów złośliwych. Jest też wyjątkowo wrednym egzemplarzem. Ma III stopień złośliwości w trzystopniowej skali Blooma. Mam maxa. No cóż, nigdy nie uważałam się za minimalistkę.

Następnie młodziutki polecił mi odbyć wycieczkę po poradniach: radiologii i chemioterapii. I to był koniec mego romansu z chirurgią onkologiczną. Odstałam swoje pod drzwiami radiologa, aby się dowiedzieć od czarującej doktor Eli, że naświetlań nie będzie, bo się nie kwalifikuję. Zajmują się guzami powyżej pięciu centymetrów.

W poradni chemioterapii Sajgon. Dziki tłum ludzi. Od dzieci po staruszków. Po kilku wizytach u doktora Marka (każdorazowo należy odstać 5–6 godzin w kolejce po 2–3 minuty rozmowy), okazało się, że nie dostanę chemii, choć doktor Marek sugerował, że byłby za, ale decyzję podjął profesor (konsultacja nie trwała dłużej niż minutę, nawet na mnie nie spojrzał). Zapisał mi tabletki: tamoksyfen na pięć lat zażywania.

Przyszły też inne wyniki; receptory hormonalne. Są dodatnie, to podobno dobrze, bo przynajmniej wiemy, że mój lokator był (wolę „był” niż „jest”) hormonozależny (żywi się estrogenem, wydzielanym przez jajniki).

Bez chemii? Zgłupiałam. Dotychczas wszystkie doktory opowiadały, że bez chemii ani rusz, a tu masz! Ciekawostka.

Kupiłam tabletki (Tamoxifen) i przeczytałam ulotkę. Jezu kochany! To jest lek czy to ma mnie dobić?! Ulotka – płachta formatu A4, a trzy-czwarte jej powierzchni zajmuje motyw skutków ubocznych, z rakiem macicy włącznie. A co najciekawsze, lek jest przeznaczony dla kobiet po menopauzie. Przecież ja nadal miesiączkuję i to do cholery regularnie. O co tu do diabła chodzi?

Wpadłam w internet. Zeżarłam wszystko, co o raku napisano. Kupiłam książkę o raku piersi, autorstwa „mojego” profesora. W dziele tym facet pisze, że światowe standardy medyczne zalecają chemioterapię adjuwantową (profilaktyczną) w każdym stwierdzonym raku piersi, zwłaszcza o dużym stopniu złośliwości. Nie można bowiem wykluczyć, iż nie doszło do mikroprzerzutów (zwłaszcza w raku naciekowym) poprzez układ krwionośny. No więc, dlaczego gość mnie olał? Odpowiedź nasunęła mi się tylko jedna. Jest listopad, koniec roku, wszystkie media trąbią, że polskiej onkologii skończyły się pieniądze. Rozpoczęłam tedy wędrówki po sławach z zakresu onkologii i chemioterapii. Prywatne wizyty oczywiście. Wszyscy zwizytowani byli zgodni. Chemioterapia jest konieczna i to zaraz. Należy ją podać maksymalnie do ośmiu tygodni po operacji. Co robić? Termin upływa za kilka dni. I znów powiesiłam się na telefonie.

Znalazłam. W innym szpitalu: im. Rydygiera w Krakowie. Tam nie patrzą na kalendarz. Tam nie patrzą na pieniądze. Tam ratują ludzi!

 

 

Rana jest już sucha, ładnie się goi. Teraz mogę wybrać się na zakupy. Idę po nowego cycka. Prawy jest samotny. Salon prowadzi Amazonka – wspomniana już Grażyna Korzeniowska. Przymierzamy, dopasowujemy dobrą godzinę. Musi być idealny, jak ten świętej pamięci. I pasować do prawego. No i mam go. Jest naprawdę milusi. Pochodzi z firmy Amoena. Mam też specjalne staniczki z kieszonką, do której go pakuję.

No patrzcie państwo, znów zaczynam wyglądać jak kobitka w jednym kawałku.


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady