Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


12 Marzec 2009, 10:55

Gryfice po raz trzeci

2 października 2006 roku

No to się narobiło! Asia Karoń zawiozła mnie rano do szpitala. Zarejestrowałam się na izbie przyjęć bez większych problemów, pani Ela Młyńska po wyściskaniu się i wycałowaniu zakwaterowała mnie w pokoju. Spokojnie sobie leżakuję, bo zabieg dopiero nazajutrz. Do tego ambulatoryjny, więc bułeczka z masełkiem. Doktor Krajewski dopełnił mi ekspanderoprotezę solą fizjologiczną, pogadaliśmy o usuwaniu „kabelków” spod skóry. Spoko.

Późnym wieczorem woła mnie doktor na fotelik pod akwarium. Minę ma dziwną. Czuję po kościach, że coś „nie teges” się dzieje. Mówi mi, że w komputer zajrzał, a tam stoi czarno na białym, że mam ekspander! Nie ekspanderoprotezę. Czyli zawartość cycucha do całkowitej wymiany!

Mnie się ciśnienie do 150 podniosło, ze trzy fale uderzeniowe gorąca na pysk przerobiłam, wzorem rybek w akwarium oczęta wybałuszyłam i zdołałam wyartykułować coś w rodzaju: "że jak?!"

Jak mi mowa wróciła, to rzekłam, że co ma być niech ta będzie [bo co miałam gadać], ale znowu narkoza...

Trudno kurde. Jak to się stało ani doktor nie wie ani ja. Albo mnie się coś pokiełbasiło, albo doktor zmienił decyzję w trakcie zabiegu w marcu. Nieistotne. Wzięłam od siostry mocnego procha na spanie, bo jak nic do rana bym barany liczyła.

3 października 2006 roku

Miałam iść na salę operacyjną o 12.15, ale rano się okazało,  że idę na pierwszy ogień, czyli na 10.00. Zabieg trwał około czterdziestu minut. Narkoza dała mi popalić w zakresie bólu karku i krtani [rura do oddychania] i zakwasów na całym torsie: ani se kichnąć!

4 października 2006 roku

Środa. Do domu miałam wracać w piątek lub w poniedziałek, ale dziś wieczorem miałam telefon od siostry mojej Czesi; oddział neurologiczny, obrzęk mózgu, traci przytomność, wymiotuje, pyta o mnie...

Noc przeryczałam, ale najpierw kazałam Ślubnemu zabierać tyłek w auto i po mnie przyjechać i to już!

Dojechał o 5.00 rano.



5 października 2006 roku

Dziś rano się spakowałam i podczas obchodu poinformowałam ordynatora, że właśnie wychodzę ze szpitala. Zdziwiony był bardzo, ale o wszystkim poinformowana Ela Młyńska wyjaśniła doktorowi, że umiera moja przyjaciółka i że po prostu… muszę jechać. Ja nie byłam w stanie gadać. Ryczałam cały czas. Nie oponował wcale, tylko mnie mocno przytulił. Obeszło się bez słów.

O 10.15 już byliśmy ze Ślubnym w samochodzie. W domu ok. 21.30. Dzwoniłam do Zdzicha, męża Czesi. Jest już w domu. Nie chciała zostać w szpitalu.

Jutro o 7.45 mam masaż tego paskudztwa na torsie [wysięk chłonki większy niż cycol] i potem prosto do Czesi.

Mam nadzieję, że mnie pozna.

Że zdążę.


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady